wtorek, 30 grudnia 2014

PRECEL NOWOROCZNY


Właściwie nie wiem dlaczego ten precel nazwano noworocznym, ale taka była jego nazwa. Stosownie do nazwy zatem, podaję przepis właśnie teraz.  Precel oczywiście powstał przy współdziałaniu małego kucharza. ;-)

SKŁADNIKI:
750g mąki pszennej
2 szczypty soli
3 łyżki cukru
1 kostka drożdży 42g
300ml letniego mleka
80g miękkiego masła
2 jaja
1 żółtko

Zmieszaj: mąkę, cukier, sól. Zrób wgłębienie i wlej niewielką ilość letniego mleka wymieszanego z drożdżami. Przykryj ściereczką i odstaw na 10min. Potem dodaj 2 jajka, miękkie masło i zagniataj ciasto stopniowo dolewając mleko. Gdy w cieście zaczną się pojawiać pęcherzyki powietrze, zrób kulę z ciasta, włóż ją do miski wysypanej mąką i odstaw na 90min w ciepłe miejsce. Odłóż 1/4 ciasta. Na posypanej mąką stolnicy utocz wałek z reszty ciasta i zrób z niego koło zakładając końce na siebie. Odłożoną 1/4 ciasta podziel na 3 części. Zrób z nich wałki i spleć w warkocz by powstała chałka. Żółtko wymieszaj z odrobiną wody i posmaruj środkową część precla i przyklej chałkę. Posmaruj całość pozostałym żółtkiem i piecz na środkowym poziomie piekarnika - 180 stopni 40min.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

PRAKTYCZNE ŻYCZENIA DLA RODZICIELI


Zdrowia, cierpliwości, uśmiechu, chwili dla siebie i chwili dla partnera.

CIASTOLINA



Jeśli jesteście z tych, którzy kupują prezenty świąteczne na ostaną chwilę i łapiecie w markecie coś w pośpiechu, to zerknijcie na półki z zestawami z modeliną. Są tam zestawy dla chłopców i dziewczynek.

środa, 17 grudnia 2014

I KTO SIĘ TERAZ NIE UŚMIECHNIE?

Zbyszek Sz. (51), proszę Pań i Panów, to nie byle kto. To samozwańczy zastępca Dyrekcji Domu. Zbyszek krąży po obiekcie z saszetką, z telefonem, z radioodbiornikiem i nic Zbyszkowej uwadze nie umknie. Zbyszek pomoże, przypilnuje, posprząta, doglądnie, zajmie się wszystkim. Gdy mu w ręce wpadnie gazetka reklamowa z hipermarketu budowlanego będzie przeglądał i robił sobie listy rzeczy, które są mu niezbędnie potrzebne. Natychmiast. Z tą listą będzie biegał za Dyrekcją. Uparcie! Ulżyjcie Dyrekcji! Podrzućcie Zbyszkowi jakiś sprzęt dla majsterkowicza. Jakieś obcęgi, młotek, śrubokręt. Do tego Zbyszek przepada, tak jak Janek, uwielbia zajmować się domowym zwierzyńcem. A poza tym ze Zbyszka to wielki wrażliwiec. Zbyszek zdaje sobie sprawę ze swej niepełnosprawności, inności i jak nikt potrzebuje akceptacji nas "zdrowych".

Ladies and Gentelmen, przedstawiam opis jednego z wychowanków Domu Opieki, o którym pisałam w poprzednim poście. I co chcecie poczytać inne? 

Tutaj Panie:
http://jestrobotka.blogspot.de/p/damy.html

Tutaj Panowie:
http://jestrobotka.blogspot.de/p/bohaterowie.html

Zdradzę, że są tam osoby, które marzą o koralikach do nawlekania. Może kupicie parę kolorowych sznurowadeł i zrobicie duże koraliki z masy solnej. Dzieci na pewno chętnie je pomalują. Wy spędzicie kreatywnie czas z dziećmi, przy okazji ucząc je dawania i pomagania innym, a komuś sprawicie radość. Mieliśmy w planie to zrobić, ale nasz karton został wypakowany po brzegi. Ktoś ma ochotę?


poniedziałek, 15 grudnia 2014

IMPREZA PIERNIKOWA I AKCJA "JEST ROBÓTKA"



Jak co roku zachęcam Was do zaproszenia znajomych i zrobienia imprezy piernikowej. To nic nowego. W tym roku natrafiłam na akcję "Jest Robótka" i przepadłam. Zapewne znacie bardzo kreatywnego Pana Robótkę. Zapewne sami jesteście bardzo kreatywni (w końcu zaglądacie na ten blog). A co powiedzielibyście by wykorzystać Waszą kreatywność by komuś sprawić radość... komuś, kto potrafi się cieszyć jak dziecko? Przy okazji sami poczujecie się tak dobrze sami ze sobą, że z Was takie dobre duszyczki. No dobra, ale o co chodzi zapytacie. Chodzi o wychowanków Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci w Niegowie, którzy w święta chcieliby otrzymać od kogoś list czy drobny prezent. Nie chodzi o porsche i brylanty (choć gdyby ktoś chciał, pewnie się nie obrażą ;-), chodzi o poczucie, że są dla kogoś ważni. Mam w rodzinie taką osobę i wiem, że ucieszyłby się z jednego lizaka bardziej niż niejeden z wygranej w totka. Dla takich ludzi w cenie są własnoręcznie zrobione kartki, świecidełka, skarpety zrobione na drutach. Więcej info o akcji jest tu:
http://jestrobotka.blogspot.com/
Polecam przeczytać - zwłaszcza bezbłędne opisy wychowanków. Roześlijcie info znajomym, wciśnijcie babciom druty w dłonie - niech wreszcie mają dla kogo robić wełniane ocieplacze. Zaangażujcie dzieci - niech się uczą jak się dzielić i jak pomagać tym, którzy nie mieli tyle szczęścia co my.
To co, dołączycie się?

POMYSŁ NA PREZENT - POCIĄGI Z IKEA



Było już o tym, co można kupić na święta dziewczynce, pora na prezent dla prawdziwego mężczyzny. Mowa o pociągach z Ikea. Zabawka jest super ponieważ mobilizuje do zabawy całą rodzinę (włączając w to tatusiów) i, mimo że taki prezent kojarzy mi się bardziej z chłopcami, to dziewczynki chętnie się nim bawią. Największą zaletą tego zestawu, jak dla mnie, jest to, że mój syn (1rok 9m-cy) bawi się nią sam, a ja mam chwilę dla siebie (czytaj żeby posprzątać w kuchni ;-) )

niedziela, 14 grudnia 2014

5 MINUT NIEUWAGI = 30 MINUT SPRZĄTANIA

W domostwie zaległa cisza, a ja zaległam z kompem na kanapie. Wreszcie po szalonych tygodniach mam czas i wreszcie mam komputer żeby utonąć w internecie. Dopijam zimną herbatę i podjadam dziecku kinder czekoladę. Dostała 4 opakowania tegoż specyfiku. Przecież nie mogę jej pozwolić tego wszystkiego zjeść, toć to niezdrowe. Widzicie, jak to się matka poświęca - kosztem zdrowia własnego ;-) Kosztem zdrowia fizycznego zarywam też trochę noce, żeby z kolei odbudować zdrowie psychiczne żeby poczytać, pograć z mężowskim we Wsiąść do pociągu czy poszperać w necie. Mam nadzieję, że moje jutrzejsze niewyspanie nie zaowocuje brakiem refleksu. A propos braku refleksu, wczoraj była impreza piernikowa (zapraszamy znajomych z ich trzódką, zdobimy pierniki, pijemy piwko i przekrzykujemy dzieciarnię). Uznałam, że skoro ja mam tak do ludzi, to może się umaluję i ubiorę w coś innego niż dresy. Wzięłam więc Małego Dziada i na jakieś 20 minut zwracałam na niego nieco mniej baczną uwagę niż zwykle. Dziad skwapliwie skorzystał  i w danym mu czasie: wrzucił puzzle do mokrej wanny, wysmarował się moim pudrem, i oblał się wodą. Ile akcji dywersyjnych powstrzymałam tego już nie zliczę. Opowiadam to koleżance na rzeczonej imprezie piernikowej, a ona na to, że jej 1,5 roczny syn był sam 2 minuty. W tym czasie wyciągnął jajka (jakimś cudem ich nie tłukąc). Kiedy ona weszła miał już w rękach mąkę (może ciasto chciał robić???) i już miał ją rozsypać, ale koleżanka okazała się szybsza. Niezrażony malec łapsnął szybko kaszę manną i radośnie rozsypał. Miśka z kolei, mając ok 2 lat, wysmarowała farbami plakatowymi telewizor (zdaje się, że chciała uatrakcyjnić to co było na ekranie) i szafkę RTV. Obstukałam ją i zapytałam czy rozumie, że nie wolno farbami malować po telewizorze. Powiedziała, że rozumie.. i następnego dnia okleiła telewizor naklejkami.

A co robią lub robiły Wasze pociechy?

Ja znikam bo jutro muszę być na chodzie, choć pewnie i tak bez kawy rano się nie obejdzie. P.S. Ostatnio piję sobie kawę, a tam na dnie coś mi się wyłania. Ku memu zdziwieniu okazało się, że to parówka. Piliście kiedyś kawę z parówką? To, że Mały Dziad regularnie wrzuca wszelkie pokarmy i małe autka do swojego picia, to norma, ale że bezcześci świętą kawę mamy!!!



sobota, 13 grudnia 2014

SZMACIANA LALKA


Czy Wasze dzieci mają szmaciane lalki? U nas miłość do Zuzi powraca falami - zwykle wtedy kiedy mama (choć nieudolna z niej krawcowa) uszyje nowe ubranko. Może właśnie tą lalkę znajdą Wasze dzieci pod choinką?

czwartek, 11 grudnia 2014

PREZENT DLA DZIECKA - KUCHNIA, PRODUKTY SPOŻYWCZE, ZASTAWA, KASA


Jeśli nie macie pomysłu na prezent, a jesteście szczęśliwymi posiadaczami córek, to może coś z powyższych akcesoriów Was zainteresuje.
Miśka lubiła bawić się w dom, w sklep, restaurację czy choćby wyrzucanie wszystkiego z koszyka z okrzykiem "ale bagan".
Tym, którzy mogą wydać nieco więcej polecam drewniane wersje takich zabawek. Na allegro jest tego pełno.
Ci, którzy mają mniejsze możliwości finansowe, ale za to ochotę do pracy mogą się pokusić o zrobienie straganu z pudełka:
http://dziecioblog.blogspot.com/2014/11/stragan-diy-dla-dzieci.html
i produktów spożywczych i zastawy z modeliny:
http://dziecioblog.blogspot.com/2014/12/masa-solna-naczynia-w-kropeczki.html
http://dziecioblog.blogspot.com/2014/12/masa-solna-piekarnia-patera-ze.html
Kto powiedział, że prezent trzeba kupić :-)

poniedziałek, 1 grudnia 2014

MASA SOLNA - PIEKARNIA, PATERA ZE SŁODYCZAMI, KOSZYCZEK DLA KOTKA






Dzisiaj pokażemy Wam co można zrobić z masy solnej. Przepis np tu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Masa_solna
My malowałyśmy wszystko farbami plakatowymi, ale potem utrwaliłam wszystko bezbarwnym lakierem. Oczywiście zabawa była podwójna - najpierw robienie tych cudaków, a potem zabawa nimi. Zrobiłyśmy też inne rzeczy jako uzupełnienie naszego domku dla Barbie:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Masa_solna
Kolejne rzeczy w następnych postach.

piątek, 28 listopada 2014

SOWA Z ROLKI PO PAPIERZE TOALETOWYM



A to już klasyka dziecięcych prac, a że ja mam słabość do klasyki we wszelkiej postaci, to te sowy po prostu musiały się tu pojawić. Czyż nie są urocze?

poniedziałek, 24 listopada 2014

KARMNIK


Jeśli się dziś nudzicie, co powiecie na to, by zrobić taki oto karmnik? Możecie przy okazji przećwiczyć wiedzę na temat gatunków ptaków i tego co one jedzą. Starszaki mogą same spróbować wyciąć żółte paseczki.
p.s. Nasionka najlepiej przykleić na mocniejszy klej np: Magic.

piątek, 21 listopada 2014

JEŻ Z IGLIWIA


Ostatnio wołami Miśki na spacer wyciągnąć nie mogę. Czasem udaje się zachęcić ją obietnicą, że pozbieramy coś na prace plastyczne. Słowo się rzekło, trzeba było coś wymyślić przy użyciu długiego igliwia, które przytachałyśmy ze spaceru. Padło na jesienne klimaty, a więc jeża. Igliwie przykleiłyśmy klejem Magic. A tu macie jeszcze jeden fajny pomysł na wykorzystanie igieł. Zdjęcie pochodzi z tego bloga:
http://laclassedellamaestravalentina.blogspot.com/2014/10/faccine-che-pungono.html
Warto na niego zajrzeć.


wtorek, 18 listopada 2014

Z ŁUPINY ORZECHA


Żółwik jest zrobiony z plasteliny, biedronka jest pomalowana lakierami do paznokci, a mysie uszka można zrobić z papieru lub materiału, ogonek ze wstążeczki lub sznureczka, a buźkę można zrobić pisakiem. Orzechowe stworki mogą ozdobić klamerkę, kokardkę lub można wypełnić je plasteliną i nabić na wykałaczkę aby np: ozdobić nimi doniczki.

sobota, 15 listopada 2014

KOSZYCZEK NA ZAKUPY


Jakiś czas temu pokazywałam Wam stragan własnej roboty. Do tego przerobiłam jeszcze kartonowy koszyczek. Stragan, jak widać, połączyliśmy z kuchnią i stworzyłyśmy ciąg gastronomiczny. Zabawa była na całego.

środa, 12 listopada 2014

TECHNIKA DLA MALUCHA - WYCINANY MALUNEK


Moja Miśka to ambitna dziewucha, wszystko musi jej wyjść od razu. Początkowo jej malunki nie przypominały zupełnie niczego i ewidentnie ją to zniechęcało. Wymyśliłam technikę wycinania. Najpierw rysowałam coś prostego. Ona malowała. Potem to wycinałam i naklejałyśmy na nową kartkę. Ten akurat malunek pochodzi z przedszkola. Jak widać tam też znaleźli sposób na ratowanie ego małych artystów.

niedziela, 9 listopada 2014

DECOUPAGE DLA DZIECI


Zdarzyło mi się kiedyś robić coś z decoupageu. Zostało mi trochę kleju i serwetek. Kiedy wpadła mi w ręce tekturowa tacka i pomyślałam by nauczyć Miśkę tej techniki. Najpierw pomalowałyśmy tackę pomieszanymi farbkami. Pokapałyśmy na to wodą. Gdy wszystko wyschło naniosłyśmy serwetkę. Miśce technika decoupageu nie przypadła do gustu (nie ta cierpliwość), ale może Waszym smykom pójdzie lepiej. Jeśli nie macie zestawu do decoupageu, można zacząć od przyklejania zwykłych serwetek klejem biurowym.

czwartek, 6 listopada 2014

STRAGAN DIY DLA DZIECI


Pewnego dnia zobaczyłam w Lidlu kartony z napisem Ryneczek Lidla i od razu wpadłam na pomysł zrobienia straganu. Do zrobienia go wykorzystałam tylko to, co miałam w domu. Myślę, że jeśli ktoś jest skłonny wydać parę groszy, to można kupić drewnianą skrzynkę i drewniane listewki i z tego zrobić główną konstrukcję. Na pewno będzie wyglądało ładniej. Jeśli macie jakieś pytania co do tego co i jak zrobiłam, to chętnie dopowiem. Zrobienie takiego straganu, to naprawdę nie jest wielka filozofia.

niedziela, 2 listopada 2014

DOMOWY PIKNIK


Pogoda już nie ta i nie mamy już szans na prawdziwy piknik. Zresztą z Małym Dziadem pikniku odbyć się nie da, bo gość sobie idzie. Po prostu bierze nogi za pas i stale za nim trzeba ganiać. Jeśli nawet trzyma się w pobliżu, to najpewniej coś kombinuje - ostatnio znalazł dziuplę ze skisłą wodą , zbutwiałymi listkami i chlapał się radośnie. Waniało cudnie. Dlatego też póki co preferujemy pikniki domowe.  Może zrobicie sobie taki z potomstwem? Może niejadek chętniej zje kolację?

czwartek, 30 października 2014

PUDEŁKO NA GRĘ DIY


Czasami tworzymy z Miśką swoje gry. Pałętają się one po jakiś reklamówkach. W końcu przemalowałam farbami akrylowymi stare pudełko od albumu na zdjęcia.

poniedziałek, 27 października 2014

MISIU Z KÓŁEK


I kolejna praca z cyklu "zrobione z kółek". Myślę, że maluchy poradzą sobie z naklejeniem wszystkiego i będą miały satysfakcję z takiego kształtnego dzieła.

piątek, 24 października 2014

czwartek, 23 października 2014

PROSTY STRÓJ NA HALLOWEEN



Być może i Was czeka wymyślanie stroju na Halloween. Jeśli tak, to wrzucam foty z naszej wstępnej przymiarki. Spódnica własnej roboty wedle tego przepisu:
http://cloroesdemialma.blogspot.com/2014/10/spodnica-tiulowa-bez-szycia-diy.html
Na zachętę powiem Wam, że nie trzeba szyć. Ba, powiem więcej igły nawet nie trzeba mieć. Jedyna uwaga jest taka, że raczej trzeba mieć więcej niż 3m materiału. Spódniczka na zdjęciach jest właśnie z 3 metrów materiału i wydaje mi się nieco łysa. (Przy okazji zerknijcie sobie na tego bloga.)
Do tego kilka nietoperzy z papieru przypiętych tu i ówdzie, jakowyś straszny makijaż i strój jest. Czasu Wam to wiele nie zajmie, a może usłyszycie to co ja: jesteś najlepszą mamą na świecie! Mam pewne wątpliwości co do tego, ale miło było usłyszeć takie słowa.

wtorek, 21 października 2014

niedziela, 19 października 2014

Z MAŁYM DZIADEM W BARCELONIE



Jako że my tak te dzieci wszędzie ze sobą ciągamy (cytując klasyka: http://dziecioblog.blogspot.com/2014/10/a-bo-wy-to-dziecko-tak-wszedzie-ze-soba.html), to zaciągnęliśmy je również do Barcelony. Znając ruchliwość Małego Dziada i wiek jego (1,5 roku) uniemożliwiający wykład na temat na temat bezpieczeństwa w samolocie, konieczności siedzenia na dupie i bycia przypiętym pasami, miałam pewne obawy co do komfortu naszego lotu. Znając jednak żarłoczność potomka mego, odsunąwszy na bok wiedzę na temat zdrowego żywienia, postanowiłam, że użyję wszystkich sposobów, w tym także kulinarnych, by jakoś przetrwać ten lot. Dziad kursował po lotnisku niemożebnie, więc wsiadając do samolotu był głodny (tzn. on zawsze jest głodny, ale tym razem było to usprawiedliwione). Zarzuciliśmy kanapki, jabłka, chipsy jabłkowe by na koniec wytoczyć najcięższe działa – żelki i ciastka. Dziad pochłonąwszy ilości nieproporcjonalne do swej wielkości zaczął z szelmowskim uśmiechem rozglądać się dookoła (Zawsze kiedy tak robi przypomina mi się cytat: „Co by tu jeszcze spieprzyć Panowie, co by tu jeszcze spieprzyć?”). Jako że najciekawsze, czyli auta jeżdżące po lotnisku i start samolotu mieliśmy już za sobą, to też Dziad uznał, że zamykanie okienek będzie świetną zabawą. Ja też uznałam, że będzie to świetną zabawą i ochoczo otwierałam mu okienka. Po jakiś 10 minutach (jako, że jestem znieczulona na hałasy dzieciopochodne) oświeciło mnie, że pasażer przed nami może mieć lekkiego nerwa, że mu coś ciągle trzaska nad uchem, więc podkładałam dłonie i Dziad przytrzaskiwał mi palce śmiejąc się radośnie. Mnie ta zabawa podobała się już mniej. Dałam mu więc miniaturową ciężarówkę i oderwałam kawałki książeczki naderwanej uprzednio przez Małego Dziada. Mały Dziad podchwycił temat i kilkadziesiąt razy ładował papierki na ciężarówkę i je wysypywał przy akompaniamencie moich ochów, ojejów i braw. Zadumałam się nieco czy nie jest to niepokojące, że przy 39 razie ładowania papierków cieszy się tak samo jak przy pierwszym (bo ja wiem, może to coś z pamięcią krótkotrwałą?) i Dziad zrzucił papierki ze stolika. Złożyłam rzeczony stolik i z Dziadem na kolanach usiłowałam schylić się w wąskim rzędzie by podnieść jakże cenne, spokój dające, papierki i babach Dziad otworzył stolik i spuścił mi go prosto na łepetynę. Początkowo nawet uznał to za zabawne, ale widząc moją minę, zrobił oczy kota ze Shreka i pomiział mnie nosem po poliku. I jak tu się można gniewać na kogoś co to Cię Mizia nosem po poliku? Ach ten Dziad skubany, wie jak mnie podejść! Mimo obitej bańki lot uznałam za wyjątkowo udany i spokojny. Miśka, jako wprawiona podróżniczka, poza pytaniami typu „A kiedy już…”, nie sprawiała kłopotu. Kolejnym i naszym głównym środkiem transportu było metro. Tam też mieliśmy kilka przygód. Gdy winda, prowadząca na stację metra, była mała, to rozdzielaliśmy się i jeden z rodziców z Małym Dziadem w wózku jechał windą, a reszta ekipy (czytaj rodzic numer 2, Michalina i 2 babcie, które mieliśmy na wyposażeniu) drałowała schodami. Razu pewnego mężowski poszedł z Dziadem do windy nie zapinając go w wózku, bo myślał, że tylko na chwilę, a potem go weźmie na ręce, ale po przejechaniu przez bramki okazało się, że babciom, które szły ostatnie, bramki nie chcą się otworzyć. Mężowski, myśląc, że ja zaopiekuję się Dziadem, ruszył z pomocą babciom. Ja myśląc, że Dziad zapięty w wózku dzierżyłam rączkę od wózka, a drugą trzymałam i Misię i patrzyłam z niepokojem na rozwój sytuacji. Sytuacja rozwinęła się nieoczekiwanie w innym miejscu. Dziad był wstał z wózka i ochoczo podążył na peron. Mieliśmy szczęście, że mój małż go spostrzegł. Po krótkiej wymianie zdań typu, bo ja myślałem, a ja nie wiedziałam, przyczepiliśmy Dziada i zabraliśmy się za przeprawianie babć. W metrze Dziad szybko nawiązał kontakty, jako że towarzyski z niego Dziad. Uśmiechał się uroczo do wszystkich, a że nauczyliśmy go mówić „ola” (co po hiszpańsku znaczy cześć), to rozwalał Hiszpanów na łopatki. Skumał się nawet z zespołem heavymetalowym. A było to tak… Siedzieliśmy przy restauracyjnych stolikach znajdujących się na dworze, gdy wtem przed nami rozłożył się ów zespół. Muzyka ich, delikatnie mówiąc, miała pazur. Wokalista ryczał jakby go na ruszcie przypiekali: „I’m happy I wanna die”. Dziad niezrażony pesymistycznym tekstem i ciężkim brzmieniem wysforował się do przodu i zaczął radośnie podrygiwać, jak to Mały Dziad ma w zwyczaju. Po szczęśliwie krótkim koncercie, jeden z muzyków oddalił się do jedzących coś koleżanek. Mały Dziad niewątpliwie zwabiony widokiem jedzenia (a dopiero co wstaliśmy od obiadu), podszedł do niewiast i nieśmiało zapytał: „mniam?”. Panie potwierdziły, że mniam, ale nic mu nie odpaliły, co ewidentnie było jego celem. Niezrażony Dziad zakumplował się z gitarzystą. Poprzybijali sobie piątki. Zamiast satanistycznych gestów, których gitarzysta chciał go nauczyć, Dziad dał mu żółwia i wszyscy się cieszyliśmy póki nie przyszła pani co to kierowała śmieciarką, przed którą, jak się okazało, siedzieliśmy. Rozpierzchliśmy się by nie zostać stratowanymi przez ruszający pojazd i wróciliśmy do metra, w którym Miśka zrobiła niemniejszą furorę zjeżdżając i okręcając się wokół słupków w metrze. Babcie załamywały ręce nad jej przyszłą karierą, ale pocieszałam je, że może będzie strażakiem, bo oni też po rurach zjeżdżają. Mały Dziad również jeszcze kilkukrotnie dawał pokaz taneczny, bo  okazało się, że w Barcelonie sporo zespołów gra na ulicach czy w metrze. Na zakończenie wyjazdu jeszcze przydarzyła nam się jedna przygoda. Mały Dziad bawiąc się na lotniskowym placu zabaw (Błogosławię Ciebie Tyś, któryś wymyślił by zrobić ten plac) ujrzał lądujący samolot i ruszył dziarsko w jego kierunku. Nie spostrzegł jednak miejsca, w którym kończył się budynek, a zaczynała szyba i rymnął mózgoczaszką jak ta lala. Zamrugał oczętami ze zdziwienia, ale jako że to dla niego nie pierwszyzna, nawet nie kwiknął. Z wielkim podnieceniem za to, zaczął dreptać w miejscu i wrzeszczeć mama mama na cały regulator mimo że byłam już z metr od niego (rzuciłam się oby ratować jego obitą łepetynę). Wwww Wwwww zakrzyknął Mały Dziad wykonując ręką ruch naśladujący lądujący samolot. Zdaje się, że wcześniej nie zorientował się, że takim czymś leciał (na lotnisku w Polsce ruch był niewielki, więc nie widział lecących samolotów). Lot do Polski skończył się o 23 i, mimo że raczyłam pasażerów kołysanką „A aaa kotki dwa”, to Dziad był zupełnie rześki i w autobusie wiozącym nas do terminalu podskakiwał przy rurze (chyba idąc w ślady siostry) i biegał jak szalony. Miśka tymczasem zaległa i objęła we władanie pojazd Małego Dziada.
A to już kilka fotek z Barcelony niekoniecznie z najbardziej typowych miejsc. Może kogoś zachęcimy:












 

sobota, 18 października 2014

ŚWINKA


Kolejna prosta praca dla maluchów. Młodszym dzieci elementy można wyciąć, starsze niech pomęczą się same :-) Czyż świnka nie jest urocza?

środa, 15 października 2014

ŁÓŻKO DLA LALI


Ostatnio pisałam, że przerabiałam koszyk z wykorzystaniem farb akrylowych. Przy okazji machnęłam też karton na różowo i pełni on funkcję łóżeczka dla lalek.