środa, 26 lutego 2014

NASZYJNIK ZE SŁOMEK I MATCZYNE WIECZORY




A oto pomysł w 100% i wykonanie w 99% Miśki. Miało być dla mamy (znaczy mnie), ale ostatecznie Miśka chodziła w tym jubilerskim cudzie ;-) A teraz to już w ogóle gdzieś nam zaginął ten drogocenny naszyjnik - także ktokolwiek widział, ktokolwiek wie... :-)

Dzisiaj mąż mój jedyny wybył na chmielowy napój, ja postanowiłam też się zrelaksować po dniu gotowania obiadów (gotuję hurtowo i zamrażam) i ogarniania dzieci (które były uprzejme kulać się po podłodze we własnym zakresie). Siedzę sobie przy laptopie z kielonkiem wina i sprawdzam maile z blogowej skrzynki (nie sprawdzane od jakiś 8m-cy - jestem boska, co tu kryć :-). Macie tak czas posączyć winko wieczorkiem? Ja czasem czuję potrzebę zresetowania. Mam chyba jakiś deficyt energetyczny. Bywa, że budzę się rano i czuję się zmęczona. Macie tak czasem? Napiszcie, że macie żeby nie było, że taka stara baba ze mnie :-) Eh w ogóle ostatnio wyszywać zaczęłam, a od kilku lat ciągnie mnie do ogrodnictwa (co zawsze wydawało mi się okropnym zajęciem) - śmieję się, że starość idzie, czas się przyzwyczajać do ziemi. ;-) A może to ta ostatnia zaraza mnie tak wykończyła? Ostatni rok był przegibany. Miśka ciągle jakieś plagi egipskie z przedszkola przynosi. Ostatnio w pakiecie z gorączką dostała mi się taka klasyczna migrena. Leżę wygięta z jakąś szmatą na głowie (bo światło razi) i steruję małżowinkiem żeby dokończył to, czego ja nie dałam rady.
- Zrób masło czosnkowe. Do masła dodaj czosnek i posiekaną pietruszkę, dopraw solą i pieprzem.
Małżowin - A musi być ta pietruszka?
- W garnku masz rosół, trzeba przerobić na kartoflankę. Obierz ziemniaki i podsmaż cebulę.
Małżowin - A po co ta cebula?
Dochodzę do wniosku, że skoro mój małżowin (który nie należy do leniwców) takie uniki robi, to przeciętna domowa kobita, to bohater nie z tej ziemi, że jej się chce tą pietruszkę do masła czosnkowego posiekać i cebulkę podsmażyć żeby zupa była smaczniejsza. I najlepsze jest to, że codziennie albo prawie codziennie tak się staramy!!! Baby, jesteśmy boskie! I niech mi ktoś z pogardą powie, że kura domowa tylko w domu siedzi. No w ryło dostanie normalnie, albo nie, załatwię go jeszcze lepiej - dam mu moją dwójcę, każę wyjść na spacer i zakupy (ubieranie 2 dzieci i siebie w te wszystkie warstwy i sprawdzanie czy wszystko jest to przecież poezja),a potem każę obiad ugotować jednocześnie ogarniając potomstwo. Raz to przeżyje i "kura domowa" będzie z nabożną czcią wymawiał. He, he. Flaszka wina poszła, sorry dziewczyny, że głupoty wyplatam. Taka ilość wina, dla takiej starowinki jak ja toż to zabójstwo, ale dobrze jest mi być taką starowinką. Im dłużej żyję, tym fajniejsze życie mi się wydaje. I tym pozytywnym akcentem zakończę i udam się na rajd po ulubionych blogach. Jutro pewnie będę ten post czem prędzej kasować, a jak nie, to znaczy, że kupę poczucia humoru na swój temat posiadam ;-)

piątek, 21 lutego 2014

DOMOWY SŁODKI SEREK

Z powodu, o którym pisałam w poprzednim poście, od czasu do czasu planuję podawać przepisy, które pomogą ograniczyć spożywanie produktów gotowych, które bywają pełne chemicznych dodatków. A jeśli nie macie czasu lub chęci by przygotowywać takie rzeczy samemu, to czytajcie etykiety (w poprzednim mailu jest lista substancji, na które lepiej uważać).

Zapewne Wasze pociechy również lubią wszystko, co słodkie, a jeśli tak, to może polubią ten serek.

Potrzebujecie:
400g twarogu
200g śmietany kremówki 30% 
wanilii w laskach
miodu lub cukru trzcinowego czy zwykłego

Kremówkę wlewacie do małego garnuszka. Osładzacie. Rozcinacie laskę wanilii, wyłuskujecie małe czarne nasionka i również dodajecie do garnka. Mieszacie i lekko podgrzewacie. Ściągacie z ognia i dodajecie twaróg. Mieszacie i pasta na kanapki czy do naleśników gotowa. Jeśli dodacie bakalie możecie stworzyć deserek na podwieczorek.

p.s. Serek najpierw będzie rzadszy, ale po włożeniu do lodówki stężeje.

środa, 19 lutego 2014

RAK-CZEJ NIE, CZYLI NIE DAJMY SIĘ RAKOWI

Długo myślałam czy dodać ten post czy nie. Z jednej strony nie jestem za tym by na blogu się "wywnętrzać", z drugiej jednak strony jeśli to może pomóc, to chyba warto.

Rzecz w tym, że ostatnio na raka jelita zachorowała moja mama. Dietetyczka ze szpitala onkologicznego jako głównego winowajcę wskazała jedzenie. Moja mama jest farmaceutką, ma lepszą wiedzę medyczną i lepszą znajomość chemii niż przeciętny Polak i zawsze mi się wydawało, że je dosyć zdrowo, a jednak ją to spotkało. Niestety substancje rakotwórcze (te o których wiemy, a ile ich jeszcze może być!) nie są zakazane i znajdują się w bardzo wielu produktach. Bez jedzenia żyć się nie da, a nowotwory zbierają coraz większe żniwa. Ostatnio oglądałam program, w którym mówiono, że przewiduje się, że.... 

co 4 Polak zachoruje na nowotwór. 


Ile osób liczy Twoja rodzina? … 



To tak tytułem wstępu, a teraz do rzeczy.
Źródła nieco się różnią co do oceny szkodliwości niektórych substancji, więc sprawdzając te dane możecie trafić na pewne rozbieżności.

RAKOTWÓRCZE
E123 amarant
E131 błękit patentowy V / błękit sulfonowy
E142 zieleń brylantowa BS
E211 benzoesan sodu
E213 benzoesan wapnia
E214 para-hydroksybenzoesan etylu
E215 sól sodowa para-hydroksybenzoesanu etylu
E215 paraben propylu
E217 sól sodowa para-hydroksybenzoesanu propylu
E249 azotyn potasu
E250 azotyn sodu
E 239 heksametylenotetraamina
KILKA SŁÓW O RAKOTWÓRCZYCH
E123 amarant jest szczególnie niebezpieczny. Poza tym, że rakotwórczy, to spożywany przez kobiety w ciąży może wywoływać u dziecka wady wrodzone. W Stanach Zjednoczonych zakazany, w Unii Europejskiej dozwolony – smacznego!
E211 benzoesan sodu – gdzie my go nie znajdziemy: przeciery owocowe i warzywne, gotowe sałatki, konserwy, napoje gazowane, dżemy, sosy, sery, majonezy, marynaty, przyprawy typu wegeta, kostki rosołowe. Nawet jak sprawdzimy całą lodówkę, to ta dam!!! może nam on wyskoczyć w paście do zębów.
E249 azotyn potasu – używany w przemyśle mięsnym
E250 azotyn sodu - używany w przemyśle mięsnym, jest w peklosoli (jeśli robicie własne wędliny, to chyba lepiej bez), nadaje mięsu czerwono-różową barwę . Macie jeszcze ochotę kupić dziecku różową szyneczkę i paróweczkę?

TYLKO KILKA PRZYKŁADÓW Z DŁUGIEJ LISTY INNYCH SZKODLIWYCH SUBSTANCJI
E220 dwutlenek siarki – mogą być powodem bólów głowy, występujące w sokach owocowych i winach siarczyny (wcale nie tylko w „sikaczach”!)
E228 wodorosiarczyn potasu– j.w.
E 407 karagen – niewskazany w ciąży, szczególnie uszkadza śluzówkę w jelitach, jest substancją zagęszczającą, więc znajdziecie go w wielu produktach: dżemach, deserach, serkach.
E 951 aspartam – uszkadza przewód pokarmowy, obecny nie tylko w słodzikach i produktach light, ale i w  gumach do żucia, lekach (a ja myślałam, że go nie używam bo nie stosuję słodzików!)
E 954 sacharyna – j.w.

Kilka lat temu mówiło się o szkodliwości „tych wszystkich E”. Klienci zaczęli zwracać uwagę na skład produktów, a producenci przestali używać symboli na rzecz całych nazw. Tu jest lista symboli i nazw barwników/konserwantów itd.
P.S. Weźcie pod lupę również leki i kosmetyki. A propos kosmetyków, poczytajcie o parabenie:

Zainteresowanym tematyką zdrowotną polecam program na TVN Style „Wiem, co jem i wiem, co kupuję”.  Wprawdzie wstawki Pani Katarzyny Bosackiej udającej kurczaka, rolnika, bufetową itp. są lekko irytujące, ale warto to przeboleć.

Po-zdrowienia

sobota, 15 lutego 2014

ZOO


A to nasz wytwór z czasu wizyty u babci. Przedstawiam nasze zoo, do stworzenia, którego zainspirowały nas hałdy papieru do drukarki, której już nie ma. Najpierw zebrałyśmy info o różnych zwierzętach. Pogrupowałyśmy je np: na mieszkańców sawanny, zwierzęta żyjące w wodzie itp. Wyszukałyśmy kilka faktów i wydrukowałyśmy zwierzaki do pokolorowania. Narysowałyśmy też tło dla nich i gotowe zwierzęta przykleiłyśmy wspólnie w odpowiednich miejscach. Gdy przykleiłyśmy ostatnie, Miśka ku mojemu osłupieniu rozwyła się jak bóbr. Jak już się uspokoiła, to wystękała, że ona nie chciała tych zwierząt przyklejać, tylko się nimi bawić. Ponownie włączyłam komputer i na nowo wyszukiwałam kolorowanek (bo nie byłam aż tak przewidująca by zapisać plik ze zwierzętami). Potem dopasowywałyśmy zwierzęta w pary i oprowadzałyśmy wycieczki po zoo, niezauważalnie powtarzając wiedzę. Oczywiście Miśka nie przyswoiła wszystkiego, bo zwłaszcza liczby są dla niej abstrakcją, ale zmierzyłyśmy po podłodze długość słonia (ponoć 6 - 7,5m) żeby mogła sobie wyobrazić jego wielkość (sama się zdziwiłam).

piątek, 14 lutego 2014

NAUKA LITEREK DLA WIERCIPIĘTÓW I COŚ DLA CHORYCH RODZICÓW


No i dopadło nas. Kolejny raz w tym roku. Od kiedy Miśka poszła do przedszkola, mamy w domu zarazę za zarazą. Zamiast walentynek mamy smarczętynki, zamiast wystawnego obiadu pizza, ale za to dekoracje są. Wirusówka dopadła wszystkich domowników. Miśkę pierwszą, więc i ona pierwsza wraca do zdrowia. Mnie głowa pęka, a ta wali młotkiem w paliki (taka zabawka z Ikei, może znacie).
- Misiu, nie pukaj, mamę głowa boli.
Miśka udaje, że nie słyszy i wali dalej.
Mamo, pobaw się. Mamo weź mnie na kolanka (a trzymam już na nich miauczącego syna z wysoką gorączką). Kiedy tak siedziałam pod warstwą dzieci, przypomniała mi się dobra zabawa na takie okoliczności. Zabawa również jest fajna dla nadaktywnych dzieci, którym ciężko usiąść by np: uczyć się literek. 
Rozrzucamy kartki z literkami i siedząc wygodnie pod kocykiem każemy dziecku skakać na wskazaną literę. Na koniec dajemy dziecku koszyk/reklamówkę i niech idzie na grzyby (czyli pozbiera cały bałagan, a my możemy zdychać dalej). Jak już dojdziemy trochę do siebie, możemy zrobić mapę i ukryć literki (albo i bez mapy).

poniedziałek, 10 lutego 2014

WALENTYNKI I O TYM CZY PRZEJECHALIŚMY PANA


Tak jak obiecywałam, do kompletu do girlandy dorzucam całą resztę dekoracji:
Motylki-lizaki
Pierścionki na serwetki
Świecznik ze słoika (ta taśma w serduszka, to taśma klejąca z Tchibo)
Słomki-serduszka
Stół będzie ozdobiony małymi serduszkami (dziurkacz ozdobny) i różowymi piórkami.

Przy okazji mam kolejny interesujący tekst Miśki.
Jechaliśmy autem, gdy zobaczyliśmy leżącego na chodniku człowieka. Zjechaliśmy kawałek dalej na chodnik. Wyszłam z auta myśląc, że może potrzebuje pomocy medycznej. Jednak okazało się, że wypił jednego za dużo. Wróciłam do auta i rozważaliśmy czy wytrzeźwiałka mu potrzebna czy nie, ale imprezowicz (chyba czując co się święci) ogarnął się i udając trzeźwego kroczył dzielnie po linii prostej. Oszacowaliśmy, że azymut trzyma dobrze i do domu dotrze. Miśka zainteresowana naszym postojem zapytała:
- Co się stało?
- Pan leżał na chodniku i chcieliśmy sprawdzić czy nie trzeba mu pomóc.
Miśka (ze stoickim spokojem) - Acha, przejechaliśmy go, tak?
I po chwili namysłu, z dużym entuzjazmem - Chcę go zobaczyć!!!

I jaki zawód jej wróżycie w przyszłości?

czwartek, 6 lutego 2014

WALENTYNKOWA GIRLANDA


Ostatnimi czasy girlandy to moja wielka miłość. Najbardziej podobają mi się te z materiału, ale jako że szyć na maszynie nie potrafię, to na różne okoliczności robię szybsze papierowe wersje. 
To tylko taka mała zapowiedź walentynkowych klimatów. Wrzucam ją szybciej, bo chyba ze wszystkich ozdób, które zrobiłam na walentynki zajęła mi najwięcej czasu.

środa, 5 lutego 2014

RYSUNKI Z NAKLEJKAMI - SPOSÓB NA MAŁYCH ARTYSTÓW


Jeśli Wasza pociecha jest bardzo mała lub nie ma zbytniego drygu do rysowania i denerwuje się, gdy rysunki nie wychodzą, to rozwiązaniem może być wprowadzenie naklejek.

poniedziałek, 3 lutego 2014

PIRACI


Taaa to były dawne czasy, kiedy jeszcze Miśka była bardziej otwarta na różne zabawy. W tej chwili zabawa polega na tym, że ona jest:
a) kucykiem
b) pegazem
c) jednorożcem
a ja jestem człowiekiem. Ona wykłada mi, niczym seria maszynowa z karabinu, cały "mój tekst" (ona swojego tekstu nie ma - heloł! Konie przecież nie mówią!), który mam wypowiedzieć w tej zabawie. Mam ochotę powiesić na suchej gałęzi twórców kucyków pony i wszelkich innych bajek, które mogły się przyczynić do powstania tej zabawy.

Myślę, że zabawa ze zdjęcia nie wymaga komentarza. Siatka, to siatka od choinki, a wiosła to tekturki z papierów do pakowania prezentów. Ahoj!

p.s.
Trzymajcie kciuki żebym jutro nie usłyszała: "Mamo, a pobawimy się w kucyki". Grrrr

sobota, 1 lutego 2014

PACYNKI - SPOSÓB NA NIEPOGODĘ I TRUDNE ROZMOWY


Wśród wielu zagadek wszechświata jest jedna, o której istnieniu wiedzą wszyscy, a nikt jej rozwiązać nie potrafi. Najbliższa rozwiązania tematu jest pewnie teoria o czarnych dziurach. A o co chodzi? Gdzie podziewają się brakujące skarpety? Mam parę skarpet na nogach. Skarpety lądują w koszu, potem w pralce, potem na suszarce i nagle okazuje się, że jest tylko jedna. Macie tak? Na pewno tak czasem macie. Czarne dziury w kosmosie wypełnione są naszymi skarpetami. 
No tak, ale co zrobić z tymi, które nam pozostały? Proponuję naciągnąć jasną skarpetę na np: kartonik, narysować pisakami twarz, potem naciągnąć na kubek od jogurtu i przyszyć wełnę imitującą włosy. Starsze dzieci mogą nawet zrobić to same. Potem można robić przedstawienia np: na bazie bajek, albo poprosić dziecko o wymyślenie scenariusza, albo przećwiczyć scenki, aby oswoić dziecko z jakąś sytuacją: wizytą u lekarza itd. Można się pobawić w robienie scenografii lub zabrać pacynki do auta by umilić podróż. Można się również czegoś o swoim dziecku "bezpiecznie" dowiedzieć i poruszyć trudne tematy lub sprawdzić czy poszerzyć wiedzę. Pacynka może zapytać drugą o różne rzeczy:
- Czy fajnie jest mieć rodzeństwo?
- Czy fajnie jest być starszą siostrą/bratem?
- Co powinni robić rodzice, gdy dziecko płacze/jest niegrzeczne/jest zezłoszczone?
- Co to znaczy, że ktoś umarł?
- Jak pacynki powinny się zachowywać przy stole?
- Skąd biorą się dzieci?
- Co to są ssaki/mięsożercy/sawanna etc.?
- Czego się boisz?
Dziecko może być z nami szczere, bo (jakby co) to przecież wszystko to mówiła pacynka, a nie ono samo ;-)
Druga pacynka może coś wyjaśnić np: Ok, masz rację. Młodszą siostrą rodzice zajmują się więcej niż starszymi dziećmi, ale starsze dzieci mają lepiej pod innymi względami: mogą decydować w co się ubiorą, potrafią powiedzieć, że chce im się pić/jest im gorąco itd., a małych czasem rodzice nie rozumieją i zamiast np: dać pić, przewijają pieluchę. Starszaki mogą też grać w piłkę, potrafią podrapać się same po nosie, mogą iść z babcią do kina itd.

I co? Spróbujecie?