Pewnego dnia (po zakrapianej wizycie u znajomych) mąż mój jedyny oświadczył, że mamy bażanta na podjeździe. Chwilę koncypowałam czy luby robi sobie ze mnie jaja, czy też zaszkodziły mu trunki czy faktycznie coś tam siedzi. :-) Jak widać. Czasem najmniej prawdopodobna wersja okazuje się prawdziwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz