POZYTYWNE PIĄTKI
Piątek to mój ulubiony dzień
tygodnia. Łatwo zgadnąć dlaczego. Z tej właśnie przyczyny postanowiłam, że to
właśnie w ten dzień będę publikować cykl pozytywne piątki.
Od dosyć dawna (właściwie to od
dziecka) interesowało mnie dlaczego
niektórzy ludzie są szczęśliwi, a inni nie. Najszybsza odpowiedź, która się
nasuwa, to taka „bo coś mają”: zdrowie, miłość, dzieci, pieniądze, sukces
zawodowy itd. itp. Tylko czy to prawda? Już jako dziecko zaobserwowałam
uderzającą różnicę między dwiema kobietami z mojej rodziny. Jedna była
pozytywna, uśmiechnięta i spokojna, druga totalna pesymistka, skupiająca się na
negatywach, pyskata i nerwowa. Dlaczego tak było skoro sytuacje życiowe miały
podobne – im obu nie wypaliło życie prywatne, obie miały problemy ze zdrowiem,
obie miały karierę akademicką i podobną sytuację finansową. Od czasu tamtych
obserwacji temat wraca. Jakiś czas temu poznałam przesympatyczną osobę. Jest
zawsze uśmiechnięta, miła i cieszy się z najmniejszych drobiazgów. Ma o wiele
gorszą sytuację życiową ode mnie, a mam wrażenie, że śmieje się więcej przez
jeden dzień niż ja przez tydzień (mimo że ja do smutasów też nie należę). Jej
jedno dziecko miało, a drugie nadal ma bardzo poważne problemy zdrowotne, w
związku z tym zamiast pójść inną drogą zawodową, zajęła się sprzątaniem by móc
to pogodzić ze szpitalami i wizytami u lekarzy. Marzyła o studiowaniu
psychologii i pracy z dziećmi (i byłaby w tym świetna), marzyła o udanym
związku, a mąż okazał się alkoholikiem i narobił jej długów. Pracuje więcej niż
człowiek powinien, nie ma czasu ani pieniędzy dla siebie, dzieci i dom są tylko
na jej głowie i chociaż się stara, trudno jej związać koniec z końcem… a mimo
to, jest to jedna z najbardziej uśmiechniętych osób, które znam. Jak to
możliwe? Zaczęłam czytać książki o pozytywnym myśleniu, oglądać inspirujące
filmiki na youtube. Z czasem zaczęłam robić notatki, bo nie chciałam by ta
wiedza się ulotniła. I właśnie te notatki będę tu publikować.
Dziś część pierwsza – Skąd biorą
się pesymiści/optymiści? Myśląc o tym,
co sprawia, że jesteśmy pesymistami czy
optymistami, niemożna zapominać o kulturze,
z której się wywodzimy. W Polsce, pomimo piękna kraju i wielu zalet jego
mieszkańców, tendencje do narzekania i pesymizmu mają się dobrze. Jak jest
gorąco, mówimy: „Ale gorąco, mam już dosyć tego upału”, jak pada deszcz: „Leje
i leje, co to za lato? W takich Włoszech, to mają dobrze”. Przypomniała mi się
pewna anegdota jak to mój nauczyciel ze studiów (Anglik) opowiadał, że
zachodził w głowę co to jest to „czisznienie”, bo te starsze panie ciągle
mówiły to słowo. Nie trudno zgadnąć, że owe panie na ciśnienie narzekały i
musiały robić to często, że obcokrajowiec nie znający języka to słowo wyłapał.
Ale zostawmy kraj i zawęźmy krąg.
Wpływ na nas ma na pewno dom, z którego się wywodzimy. Czy nasi rodzice
narzekali, czy pozytywnie czy negatywnie nastawieni do świata? Jakie wzorce nam
wpoili? Jakie są ich oczekiwania wobec nas? To samo dotyczy też innych członków rodziny oraz naszych partnerów, przyjaciół
czy ludzi, z którymi dużo przebywamy – współpracowników, współlokatorów
itd.
Kolejną istotną sprawą są naturalne predyspozycje. Moim zdaniem każdy
rodzi się z jakimś charakterem czy naturalną skłonnością do bycia optymistą czy
pesymistą. Duże znaczenie ma też to czy jesteśmy perfekcjonistami czy wręcz
przeciwnie.
I dopiero tu docieramy do tego,
co większość ludzi wymienia w pierwszej kolejności myśląc o tym co powoduje, że
ktoś jest szczęśliwy lub nie – okoliczności
życiowe. To jest bardzo ważny składnik tej układanki. Czy jesteśmy zdrowi,
czy mamy miłość, przyjaźń, karierę, pieniądze, czas itd.
Istotny jest również tryb życia. Czy zauważyłaś, że osoby
aktywne, uprawiające sport są często weselsze? Nasza gospodarka hormonalna jest
tak ustawiona, że przy wysiłku uwalnia się endorfina - hormon szczęścia. Osoby
uprawiające jakąś aktywność są mniej skłonne do depresyjnych stanów, mają więcej
energii i są zdrowsze, co też wpływa na samopoczucie.
Mniej oczywistym jest już to, że
wpływ na to czy jesteśmy pesymistami czy optymistami mają nasze nawyki. Szefowa mojej mamy z dawnych
lat opowiedziała jej kiedyś, że zawsze po powrocie z pracy siadała w fotelu i
mówiła: „O Boże! Jaka ja jestem zmęczona”, aż pewnego dnia zrobiła tak jak
zwykle po czym stwierdziła: „Co ja wygaduję? Przecież ja wcale nie jestem
zmęczona!”. Narzekanie jest pewnego
rodzaju nawykiem, tak samo jak skupianie się na negatywnych lub pozytywnych
stronach życia. Pesymizm jest nawykiem, a skoro tak jest, to znaczy, że można
się jego oduczyć.
I tu dochodzimy, do kolejnego
punktu. Co decyduje o tym, że jesteśmy pesymistą/optymistą, że jesteśmy
szczęśliwi lub nie - praca nad sobą.
I tym optymistycznym punktem kończę listę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz