wtorek, 18 marca 2014

ANGIELSKI W ZAGADKACH I JAK ZACHĘCIĆ DZIECKO DO NAUKI


Nie wiem czy Wasze dzieci też tak mają, ale u Miśki obserwuję fazy zainteresowania konkretnym tematem np: literki, kolory po angielsku (inne słówka nie wchodzą w rachubę), kolorowanie. Kiedy Miśka się na coś nakręci podążam za jej zainteresowaniami. Ostatnimi czasy, ku mojej wielkiej radości (jestem filologiem), Miśka lubuje się w angielskim. Wszystko za sprawą "cioci", która uczy ją angielskiego w przedszkolu. Ciocia owa zrobiła jedną mądrą rzecz (choć pewnie ciocia Sylwia zrobiła więcej mądrych rzeczy w życiu niż tylko tę jedną ;-) ) - pochwaliła Miśkę przy niej. Miśka niby się ubierała, niby nie zwracała uwagi na to co mówimy, ale ucho nastawiła i pod, że tak powiem, wąsem ;-) błąkał jej się uśmiech zadowolenia. Ja oczywiście podchwyciłam ton i powiedziałam, że jestem strasznie z niej dumna, potem pochwaliłam ją przed tatą i odbyłam rozmowę telefoniczną z babcią nie omieszkując o tym wspomnieć (oczywiście "przypadkiem" stałam wtedy obok Miśki). Ja zawsze się entuzjazmowałam jej nowymi osiągnięciami z angielskiego, ale to, że "obca" osoba ją doceniła dodało jej skrzydeł. 
Tak sobie myślę, że rodzice, którzy czytają tego bloga na pewno chwalą swoje dzieci za osiągnięcia, ale może warto wykorzystać też kogoś z zewnątrz. Pochwalmy pociechę w rozmowie z koleżanką niby tak mimochodem. Może szepnijmy słówko koledze męża żeby się zachwycił np: wywieszonym obrazkiem czy umiejętnościami piłkarskimi. 
Naprawdę warto, bo po tym wydarzeniu Miśka podpaliła się by przerabiać książeczkę taką jak ta na zdjęciu tylko, że w wersji dla młodszych. Wcześniej od czasu do czasu ją robiłyśmy, ale teraz tak zintensyfikowała działania, że wszystko już znała na pamięć. Postanowiłam kupić kolejną część.

Polecam te "książeczki" rodzicom, którzy znają angielski. Jest to fajna forma nauki. Raz że jest to w formie kart, co jest odmianą w porównaniu z typowymi książeczkami (Oczywiście karty nie są związane sznurkiem tak jak na zdjęciu. To wynik mojego oglądania kart w księgarni z synem na kolanach ;-). Dwa, że jest to małe, więc nadaje się do zabrania w podróż. Trzy, że słownictwo jest dobrze dobrane i słówka powtarzają się po kilka razy. I ostatnie, ale najważniejsze, że można się przy tym dobrze bawić. Myślę, że warto spróbować. Pierwszy raz radzę wszystko czytać po angielsku i tłumaczyć na polski, by dziecko przyzwyczaiło się do formy zadawania pytań i nie zrażało się, że czegoś nie rozumie. Kolejnym razem można spróbować czytać tylko po angielsku - zwłaszcza jeśli wiemy, że słownictwo z danej zagadki jest dziecku znane. Miłej zabawy!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz