poniedziałek, 29 kwietnia 2013

WOREK PRZEDSZKOLAKA


Misia dostała się do przedszkola. Na tę okoliczność popełniłam taki oto przedszkolny worek. Za pomocą papieru transferowego zrobiłam prasowankę z balerinkami i imieniem i nazwiskiem (na fotce oczywiście "pseudonim artystyczny"). Cały worek uszyłam ręcznie. Już we wrześniu zobaczymy czy się sprawdzi.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Z CYKLU Z ŻYCIA WZIĘTE, CZYLI DZIENNE MATEK ROZMOWY

Chciałoby się rzec "nocne matek rozmowy", ale matki zwykle wieczorami kąpią tałatajstwo, a nocami śpią, bo tałatajstwo rano wstaje i żąda jedzenia (zresztą w nocy młodsze egzemplarze też domagają się małego co nieco). Ale ja nie o tym... 

Nawiedziła mnie ostatnio koleżanka moja z czasów licealnych jeszcze (również matka dwójki) i z troską w głosie zapytała jak sobie radzę z Miśką i maluchem (maluch ma 1,5 m-ca). Nadmienię jeszcze, że nie tylko w zapytaniach uprzejmych troskę mi okazała, ale i, pomimo moich protestów (niezbyt intensywnych, przyznaję), umyła mi naczynia - ooo takich to ja mam właśnie gości mili Państwo, ale do rzeczy... Odrzekłam, zgodnie z prawdą (co jej będę oczy mydlić, sama ma dwójkę, więc nie jej kity wciskać), że "trochę brakuje mi czasu dla siebie żeby... żeby..". i tu się zacięłam. A koleżanka dokończyła za mnie "...żeby posprzątać kuchnię?" "O właśnie!", ucieszyłam się, że mnie tak w pół zdania rozumie.

Naszła mnie wczoraj refleksja, od kiedy to ja definiuję czas dla siebie jako czas na sprzątanie? Taaa pewnie od tego momentu, w którym samotne, spokojne zakupy (choćby spożywcze, bo o szmatach nie wspomnę) stały się szczytem luksusu. Wczoraj więc na znak buntu poszłam spać później, ale z pomalowanymi paznokciami - na wszystkich 10 palcach!!! Czujecie klimat? I to 2 warstwy lakieru i wzorek. To nic, że dziś cały dzień nie wypełzłam z pieczary (gotowałam i sprzątaliśmy, bo babcia wzięła Misię do siebie), a paznokcie są już obśrupane - no bo jakie mają być po sprzątaniu. 

A dziś zamiast prasować poczytam sobie książkę, a co! Mamuśki, próbujcie choćby pazurami wyrwać choć małą chwilę dla siebie!!! Olejcie trochę sprzątanie, ugotujcie obiad od razu na dwa dni, albo poproście kogoś o pomoc, czy dajcie dziecko do klubu malucha. Rodzina, a zwłaszcza dzieci od tego nie zginą, a wręcz na tym zyskają, no bo kto chciałby mieć zmęczoną 24-godzinnym kieratem mamę?

Ale żeby nie było, że ja taka nieszczęśliwa i zła matka (No bo jak na dziecko powie "egzemplarz" czy "tałatajstwo", to zła być musi, hę? Są już tacy co to się oburzali, że dzieci "szkodnikami" nazywam, a przyznacie, że nazwa jest adekwatna przynajmniej dla niektórych dzieci), to powiem, że macierzyństwo sprawia mi dużo radości, a z mojego bobasa jest równy gość. Tylko się do niego odezwać, a już mu się buzia cieszy i po swojemu konwersować próbuje, a ja się rozpływam. Prawie nie płacze. Wieczorem się naje konkretnie, budzi się maksymalnie trzy razy, a zdarzyło się, że obudził się tylko raz. Czasem uda mi się podrzemać do 9. Mówię "podrzemać", bo nawet jeśli on śpi, to Misia też z różnymi petycjami przybywa. Co do Misi, to przyjęła brata rewelacyjnie (chyba te techniki, o których tu pisałam działają: http://blogodzieciach.blogspot.com/2012/12/o-rany-julek-bedzie-rodzenstwo.html ) - pomaga w opiece nad nim, okazuje mu czułość i chce go bronić. Raz jak on nawoływał swą jadłodajnię, ona była "na nie" i odprawiała histerię, mnie się chciało pić (od jakieś godziny, ale nie mogłam dotrzeć do szklanki z wodą), a pralka piszczała, że się skończyło pranie, powiedziałam "Co ja z wami dzieciakami mam!", to Misia od razu zapomniała o swoich fochach i powiedziała: "Jesteś na nas zła? Nie złość się na brata!". Czyż to nie najlepszy dowód siostrzanej miłości? Oby tylko im nie przeszło. Lecę Mateczki, bo książka czeka.

KUCHARZYMY Z DZIEĆMI - CZYLI SZYBKI, ZDROWY DESER "Z NICZEGO"


Nie mam zwyczaju posiadania zbyt wielu słodyczy w domostwie moim - w myśl zasady: jak nie mam, to nie zjem, jak nie zjem, to nie pójdzie mi w biodra. Problem pojawia się, gdy nadciągają goście. Ja mam tę cudowną właściwość, że o słodkościach dla gości myślę na ostatnią chwilę. Zwykle wtedy przygotowujemy z Misią bardzo prosty deser. Kruszymy ciasteczka owsiane, na nie kładziemy mus jabłkowy (po tegorocznym zatrzęsieniu jabłek mamy go pod dostatkiem) i ubijamy śmietanę kremówkę 30% (używam jej do zup, więc często mam na stanie). Na to cynamon/czekolada/przyprawa do deserów, czasem też banan i gotowe. Deser jest też fajny dla dzieci. Nie zawiera za dużo cukru (ja robię mus jabłkowy i bitą śmietanę bez cukru) i jest łatwy do pogryzienia.

Jeśli ubitą kremówkę zmiksujecie z serkiem mascarpone (ja robię pół na pół) i lekko osłodzicie otrzymacie fajny krem do deserów. Można go podać w pucharku z owocami np: zmiksowane kiwi, warstwa kremu, dżem i bita śmietana.


Domowe Lody
Można taki krem też zmiksować z mrożonymi owocami np: jagodami i zrobić domowe lody.

wtorek, 23 kwietnia 2013

JAK NAUCZYĆ MAŁE DZIECKO JAZDY NA ROWERZE


Tytuł właściwie powinien brzmieć "Jak nauczyć małe dziecko pedałowania", hmm... ale przyznacie, że jakoś dziwnie to brzmi. Ja uczyłam się jazdy na rowerze znacznie później niż w wieku jakim jest Misia (3lata), więc jakoś nie przyszło mi do głowy, że samo pedałowanie może być problemem, a jednak okazuje się, że nie jest to takie proste. Są trzy rzeczy, które możemy zrobić:

1) Jeśli jesteśmy na etapie kupna roweru dla dziecka, posadźmy dziecko na rowerze i spróbujmy sami dłońmi naciskać na pedały. Warto wybrać taki, w którym idzie to najlżej.
2) Dostosujmy siodełko. Niby oczywiste, ale jest jeden tak zwany "myk". U nas wysokość niby była ok, ale siodełko powinno być nieco dalej od pedałów, bo Misia miała problem z wykonaniem pełnego obrotu. W naszym rowerku podwyższając siodełko jednocześnie je trochę cofamy i dzięki temu można rozwiązać problem.
3) Łatwiej nauczyć dziecko pedałowania, gdy rower nie stawia oporu. Postawmy boczne kółka na czymś np: książkach tak aby tylne koło było w powietrzu. Taki trening na sucho może ułatwić sprawę.

Misi te sposoby pomogły, dodały jej entuzjazmu i chęci by próbować. Mam nadzieje, że i Waszym pociechom to coś da. Oczywiście nie zapominajmy o entuzjastycznym chwaleniu. Ja udawałam podczas treningu komentatora sportowego omawiającego wyścig kolarski i dopingującego swego faworyta, który oczywiście wygrał.

Obecnie wychodzimy już z rowerkiem na dwór i jesteśmy na etapie doskonalenia pedałowania. Póki co Misia patrzy w dół i jedzie gdzie popadnie także bądźcie czujni na spacerach - pirat grasuje.

Macie jakieś patenty na naukę jazdy na rowerze?

piątek, 19 kwietnia 2013

KOCI WEEKEND W PALMIARNI POZNAŃSKIEJ

Zapraszamy na kolejny Koci Weekend w Palmiarni Poznańskiej w Dniach 20-21.04.2013r., gdzie kolejny raz będziemy wspierać działania na rzecz zwierząt.
Dochód z animacji zostanie przekazany na cele statutowe.
Serdecznie zapraszamy do pawilonu VI na kocie animacje !
Natalia Trojanowicz
www.animacje-dla-dzieci.pl
https://www.facebook.com/pages/Animacje-dla-dzieci

czwartek, 18 kwietnia 2013

DIY - POJEMNIK NA DŁUGOPISY


A tak wracając do tematu pierdolca (dla nie wiedzących o co chodzi - jest to jednostka chorobowa zdiagnozowana przez męża mego i dotycząca ogarniającego mnie czasem szału dekorowania domu)...
...oto mój wytwór. Zwykły reklamowy pojemnik na długopisy okleiłam wstążkami i koronką. Wszystko przyklejone klejem na gorąco. 

Więcej takich tu:

OBJAWY PIERDOLCA, CZYLI O POMYSŁACH NA ZMIANY W MIESZKANIU

http://dziecioblog.blogspot.com/2013/03/objawy-pierdolca-czyli-o-pomysach-na.html

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

CHCESZ CZASU DLA SIEBIE - POBAWCIE SIĘ WE FRYZJERA


Dla tych, którzy zawitali tu niedawno (a liczba nowych gości się szybko powiększa z czego bardzo się cieszę) wyjaśniam, że niedawno po raz drugi zostałam mamą. W związku z tym zaczynam poszukiwać zabaw, które nie wymagają zbytniego zaangażowania od rodzica i można je uskuteczniać np: podczas karmienia piersią młodszego rodzeństwa. Bardzo się staram wygospodarować czas dla Miśki by nie czuła, że młodsze dziecko zabrało jej mamę (szerzej o przygotowaniu dziecka na przyjście rodzeństwa tu: http://blogodzieciach.blogspot.com/2012/12/o-rany-julek-bedzie-rodzenstwo.html ) i muszę powiedzieć, że ku mojemu kompletnemu zdziwieniu (Misia ma charakterek i jest strasznym nerwusem, choć wygląda jak aniołek - eh, pozory mylą), nie okazuje zazdrości wobec brata, a nawet pomaga w opiece nad nim i okazuje mu czułość. Wracając do tematu, ostatnio ze zwiększoną częstotliwością bawimy się we fryzjera. Dzięki tej zabawie zdarza mi się nawet poczytać gazetkę, no bo przecież klientki fryzjerów czytują gazetki, prawda? A wszystkie mamy wiedzą jak trudno wygospodarować czas dla siebie przy małych dzieciach. Czasem też uda mi się Miśkę namówić na masaż. To nic, że trwa 3 do 5 sekund, ważne, że jest. ;-) Bywa, że poszerzamy tę zabawę o usługi kosmetyczne i pozwalam jej się posmarować kremem lub pomalować bezbarwnymi błyszczykami, a gdy już nie wychodzę nigdzie tego dnia czasem się porwiemy na make-up kolorowy. Nie chcielibyście mnie widzieć po tych zabiegach ;-)

A czy Wy macie jakieś zabawy, które można uskuteczniać karmiąc bobasa?

KSIĘGA GIER I ZABAW - DMUCHANA PIŁKA


sobota, 13 kwietnia 2013

NAMIOT - POMYSŁ NA PREZENT



Moja teściowa zwykła w specyficzny sposób zapowiadać swoje prezenty świąteczne czy urodzinowe dla Misi: "Mam już prezent dla Misi, ale pewnie się przerazicie jak go zobaczycie". Zawsze zachodzę w głowę co to będzie - łuk i strzały, zestaw DIY - jak zrobić bombę??? Pewnego dnia po takiej właśnie zapowiedzi, Misia dostała taki oto namiot. Fakt, że jest bardzo duży (mieści 2-3 osoby) i zajmuje sporą część pokoju, ale można go złożyć choć już nie pamiętam jak, bo tak się spodobał, że stoi ciągle rozłożony. Mamy go już bardzo długo, ale ciągle wymyślamy nowe zastosowania. 
1) KULKI - do zestawu dołączone były kulki. Kulamy się w nich, zasypujemy nimi, zbieramy do miski za pomocą szczypców, dzielimy na kolory, liczymy. Co jakiś czas je chowamy, a namiot zaczyna pełnić inną funkcję.
2) KOC - górę przykrywamy kocem i bawimy się latarką, albo (ponieważ Misia lubi zabawy w straszenie) udajemy, że chowamy się przed np: dinozaurem.
3) DOM - czasem wnętrze namiotu przerabiamy na dom. Wnosimy kuchnię i poduszki. Gotujemy, robimy przyjęcia dla lalek, kładziemy je do snu.
4) BAJKOWY KĄCIK - pod namiotem zawsze jest gruby koc, wewnątrz kładziemy poduszki i czytamy sobie bajeczki, często Misia włazi tam sama... na drzemkę. Dziewczyna lubi spać w nietypowych miejscach - kiedyś znalazłam ją śpiącą na ławie w kuchni, często też śpi na dywanie pod ławą w salonie. Czy Wasze dzieci też tak mają?
5) KRAINA KLOCKÓW - ostatnio u nas królują klocki i od pewnego czasu namiot jest naszym głównym miejscem zabaw.

Sądząc po reakcjach dzieci, które nas odwiedzają, taki namiot może okazać się fajnym prezentem jeśli oczywiście u Was w domu znajdzie się na niego miejsce.

wtorek, 9 kwietnia 2013

SAŁATKA SŁOWNA - ZABAWA DO AUTA, NAUKA ANGIELSKIEGO


Ta zabawa pochodzi ze starej książki "Księga gier i zabaw". Ja bardzo lubiłam takie zabawy jako dziecko. Misia jest jeszcze na nią za mała, ale może ktoś ma starsze potomstwo i wykorzysta ten pomysł. Myślę, że możemy wymyślać słowa do ułożenia historii również w aucie by zająć małego podróżnika. Ja również stosowałam tę zabawę ucząc angielskiego (nawet dorosłych) - wymyślałam różne nie pasujące do siebie słowa i kazałam im tworzyć historie. Pot się z czoła lał, ale zabawa była przednia. ;-)

piątek, 5 kwietnia 2013

MOTOR SHOW

 
 
Witajcie wszyscy maniacy 4 kółek !
Już wkrótce nasze odjazdowe animacje dla najmłodszych podczas Motor Show 2013 w Poznaniu w dniach 5-7.04.2013r. !!!
Już teraz wyścigowe konkursy na naszym funpage:)
Zapraszamy rodzinki z dziećmi do pawilonu 4 na terenie MTP !!!
Natalia Trojanowicz
www.animacje-dla-dzieci.pl
https://www.facebook.com/pages/Animacje-dla-dzieci

tel.693-627-796
tel./fax 61/8422-194

środa, 3 kwietnia 2013

ZABAWA - ŚLADY ZAJĄCA


W tym roku wymyśliłam by do prezentu wielkanocnego prowadziły pseudo-zajęcze ślady. (Sprawdziłam nawet jak wyglądają prawdziwe zajęcze ślady, ale uznałam, że małe dziecko raczej nie rozpozna w nich zwierzęcych tropów, więc zrobiłam inne). Nie planowałam tej zabawy prezentować na blogu, ale Misia była tak przejęta śladami, że porzuciła prezenty nie odpakowując ich i biegała wzdłuż śladów (oczywiście trasa była dłuższa niż na zdjęciu, a prezent bardziej ukryty), więc uznałam, że może innym malcom też się spodoba. 

Wykorzystanie zabawy poza Wielkanocą:

Można schować jakąś zabawkę np: misia i oznaczyć śladami drogę do niego. Do tego można wymyślić jakąś historię np: że miś zabrał miód, a dziecko jest dzielną pszczółką próbującą go odzyskać. Myślę, że gdy zrobi się cieplej spróbujemy zabawy w ogrodzie (przytrzaskując karteczki kamieniami oczywiście). 
Zabawa może być też urodzinową atrakcją - można np: pochować słodycze lub "skarby" albo karteczki z poleceniami czy wskazówkami.